MIN PARISTANEIS TON ELLIN
czyli
NIE UDAWAJ GREKA
czyli trzecie zderzenie z Helladą

# 2

Węgry

Nasza wielka grecka przygoda rozpoczęła się 23.04.23 (taki ładny ciąg cyfr) dokładnie o godzinie 8:25- wtedy to wyruszyliśmy w najdłuższą dotąd podróż naszego kamperowego życia. Pierwotny plan przewidywał, że dojedziemy do Grecji przez Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię i Macedonię z przystankiem w Karcagu. Piękny niedzielny wiosenny poranek podsycał nasz dobry humor, bo do tej pory wiosna oszczędzała na swoich urokach. Podróż zaczęliśmy dobrze znaną nam trasą przez Jasło, Żmigród i Duklę. Zwykle była to z nasza pierwsza, otwierająca każdy sezon trasa, ale do tej pory zakręcała za Duklą do Stasiany, tym razem pomknęliśmy prosto na przejście graniczne w Barwinku. Tuż przed jego przekroczeniem zrobiliśmy przystanek w oczekiwaniu na towarzyszy naszej podróży Grażynę i Janusza. Wspólnie ruszyliśmy dalej ku przygodzie.

Znanymi od lat szlakami mijaliśmy Presov i Koszyce, zmierzając ku węgierskiej puszcie. To jej „południowa brama” Karcag miała zakończyć pierwszy etap. Wykosztowani na węgierską winietę, pędziliśmy autostradą, która wcale nie była mniej dziurawa od pozostałych dróg, ale nam czas zdawał się płynąć szybciej. Jeszcze przed kolacją umoczyliśmy dupki w ciepłej, brunatnej wodzie.

Karcag to taka trochę mekka kamperowców zmierzających do lub z Grecji, Turcji czy innych krajów południowych. Tu zwykle można spotkać znajomego z forum lub innych miejsc. O tym mieście trudno znaleźć jakiekolwiek konkretne informacje dotyczące jego historii. Tereny te zamieszkałe przez potomków wielkokumańskich Połowców, ludności pochodzenia tureckiego. Utrzymywane tu są tradycje kumańskie takie jak haft, koronki klockowe, ceramika i najbardziej znany gulasz z baraniny. Samo słowo „karcag” oznacza sposób przyrządzania mięsa na gulasz. Potrawa ta została wpisana do rejestru Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Samo miasto zbyt ciekawie się nie przedstawia, chociaż znajduje się w nim kilka ciekawych obiektów, sporo rzeźb umiejscowionych w różnych miejscach miasta, w większości wykonanych przez tutejszego rzeźbiarza Sandora Gyorfi. Wody termalne w uzdrowisku Akacliget wpływają pozytywnie na schorzenia narządów ruchu, choroby skóry, procesy rehabilitacji chorób zwyrodnieniowych stawów i kręgosłupa. Tutejszy camping oferuje doskonałe warunki pobytu i pełny dostęp do basenów w cenie pobytu. Atmosfera nas zachwyciła, dlatego chętnie tu wracamy. Z każdym powrotem poznajemy bliżej zakamarki miasta. Poranek kolejnego dnia pobytu przywitał nas niestety deszczykiem i niezbyt wysoką temperaturą. Podnosiliśmy ją kąpielami w basenach. Spacer do miasta specjalnie nas nie zachwycił. Od jesieni zeszłego roku niewiele się zmieniło. Znaleźliśmy lody, może to nie te słynne, ale tez były dobre, tym bardziej, że sponsorowane z okazji moich niedawnych urodzin. Wieczór urozmaiciła spora butla Furmintu. Po kąpiel tuż przed zamknięciem basenu zmógł nas wczesny sen. A może to procedury vanlifu, jakże inne od dnia codziennego w domu zaczynają się stabilizować?

Wtorek i środa minęły pod znakiem constans- pogoda bez zmian, czyli na przemian chmury i deszcz. Mimo to dzień zaczęliśmy kąpielą, jeszcze przed śniadaniem i tak przez cały dzień – posiłek, kąpiel, deszcz. Ten sam schemat bez żadnych nowości.