MIN PARISTANEIS TON ELLIN
czyli
NIE UDAWAJ GREKA
czyli trzecie zderzenie z Helladą

# 14

Kalamata

Od następnego ranka grzało słonce, gdy z kraju przychodziły wiadomości, że jest zimno, pada i są powodzie. Ten dzień w założeniach był poświęcony na zakupy w Kalamacie. Oczywiście chodziło o to z czego słynie Grecja – oliwa, oliwki, chałwa, wino.......Przy pomocy nawigacji znaleźliśmy halę targową i chociaż nie był to dzień targowy, parę stałych sklepów było czynnych. Najpierw zrobiliśmy rekonesans, co, gdzie i za ile, po czym oddaliśmy się sjeście przy kawie i słodkiej przekąsce. Miejsce było sympatyczne, przewiewne, bo zrobiło się dusznawo, przy stolikach sami panowie, a nad stolikami śpiew ptaków – dopytywałam się z jakiej płyty pochodził. Po krótkim odpoczynku, pełni energii przystąpiliśmy do zakupów. Najpierw standardowo warzywa na sałatkę grecką, która już robiłam jak Greczynka, czyli bez zieleniny z grubo krojonymi warzywami i plastrem fety na wierzchu, posypanym oregano i polanym oliwą. Potem nabyliśmy spory kawał macedońskiej chałwy z migdałami. Na końcu poszliśmy do stoiska po oliwę. Tak, planowana była tylko oliwa. A tam sympatyczny chłopak tak profesjonalnie podszedł do procesu sprzedaży, że miała być tylko oliwa, a w efekcie wyszłam z oliwą, oliwkami, winem, alkoholem zwanym masticha, ziołami i miodem i głową pełną różnych informacji i smakami po degustacjach właściwie wszystkiego co kupowałam.. Aaaaa... i jeszcze mały souvenir w postaci magnesu. No, były też zdjęcia. Dla odreagowania po zakupach obejrzeliśmy pobliska cerkiew, z pięknymi ikonami i świeczkami w intencji naszego swata. Potem jeszcze spróbowaliśmy musaki i objedzeni wrócili na Boukę. Do końca dnia oddaliśmy się relaksowi, odpoczynkowi i liczeniu budżetu po zakupach. Jeszcze jeden dzień pełen relaksu. Cudów tu nie ma, ale jakoś nie chce się nam opuszczać Bouki. Sobota minęła spokojnie i w poważnym nastroju. Odpoczywaliśmy, łącząc się w bólu z naszą rodziną w Polsce, a zwłaszcza z zięciem Marcinem po śmierci jego ojca. Tego dnia nawet aura przybrała poważny nastrój wysokimi falami, mgłą i brakiem słońca. Był to trzydziesty dzień naszej podróży, od wyjazdu z domu. Nasi towarzysze postanowili zakończyć grecką przygodę i zaczynają podróż powrotną. My jeszcze mamy ochotę na plądrowanie Grecji, choć z domu przyszło pytanie, czy mamy zamiar kiedyś wrócić. Zwracamy się ku północy, ale zachodnim brzegiem Peloponezu.