MIN PARISTANEIS TON ELLIN
czyli
NIE UDAWAJ GREKA
czyli trzecie zderzenie z Helladą

# 3

Rumunia

W czwartek uznaliśmy, że nasz czas resetu minął i możemy kontynuować naszą podróż., Przekroczyliśmy granicę węgiersko – rumuńską i skierowaliśmy się na południe ku granicy z Bułgarią. Nasz pierwotny plan uległ zmianie, pod wpływem różnych negatywnych opinii o Serbii zdecydowaliśmy się na przejazd przez Bułgarię. Czy to była dobra decyzja, wkrótce się okaże. Dzień był wymarzony do podróży- jasny i słoneczny, chociaż na zewnątrz temperatura była zdecydowanie nieadekwatna do widoku za oknem. Szybkie przekąski, gdzieś po drodze. Rumunia jest znana z dobrych dróg z wieloma parkingami i zajazdami przydrożnymi. U kresu dnia znaleźliśmy się w pięknym krajobrazowo miejscu na styku Dunaju i kilku parków krajobrazowych wzdłuż granicy rumuńsko- serbskiej, przy Żelaznych Wrotach. Przełom Dunaju,gdzie rzeka przeciska się między Karpatami a Górami Wschodnioserbskimi. Okolica ta obfituje w wiele atrakcji, zarówno po stronie rumuńskiej jak i serbskiej. Podziwialiśmy spokojne wody Dunaju w promieniach późno popołudniowego słońca. W tej niesamowitej scenerii szukaliśmy naszej dzisiejszej miejscówki koło monastyru Vodita. Wąska i kręta droga doprowadziła nas do parkingu przy monastyrze. Wokół pokryte zielenią góry. Na tarasie małej cerkiewki kilka postaci bacznie obserwuje nasze poczynania zmierzające do umoszczenia sobie wygodnego miejsca na postój. Po tych rutynowych czynnościach uczyniliśmy zadość miejscowym mnichom, udając się w kierunku zabudowań z zamiarem zwiedzenia tego obiektu. W spacerze towarzyszyły nam miejscowe psy rasy ogólnej, które za cenę kanapki z pasztetem pilnowały nas całą noc. Miejsce zdaje się w odludnej okolicy znane jest podróżującym, bo nie byliśmy sami. Monastyr powstał w XIV wieku. Z biegiem lat stał się jednym z ważnych centrów religijnych i kulturowych. Podczas najazdów tureckich w XVII wieku został doszczętnie zniszczony, a pozostałości jego murów Austriacy rozebrali i zużyli do budowy magazynów i obwarowań. Pod koniec XX wieku reaktywowano monastyr, odbudowując drewnianą cerkiew z przepięknie odmalowanym wnętrzem oraz nowoczesne budynki mieszkalne. Nieopodal zachowały się jeszcze resztki ruin i maleńki cmentarzyk. Odbyłam krótką rozmowę z młodym mnichem, zapaliliśmy tradycyjnie świeczki w intencji żywych i zmarłych. Po złożeniu zacnej ofiary mnichom, zarówno oni jak i my udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Miejsce wyjątkowo ciche i spokojne, słychać było tylko szczekanie psów i szum potoku. Na miejscu można uzupełnić zapas wody z klasztornego źródła i jest też gdzie zostawić „kota”.